Crunchy
Dołączył: 24 Wrz 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:12, 03 Paź 2011 Temat postu: Jazda rekreacyjna z Kamilą. |
|
|
Przyjechałam dziś do tej starszawej już izabelowatej klaczki.Stała sobie ( jak zawsze) przy małej czarnowłosej dziewczynce. Właściwie przy takim kurduplu. Czyściła ją nieśmiało plastikowym zgrzebłem po nodze. Saha znosiła cierpliwie zabiegi malucha od tygodnia, gdyż postanowiłam oddać się w dobrej sprawie i uczę kuzynkę . Fajnie. Wyczyściłam kopyta, dojechałam szczotą. Pomogłam założyć siodło i ogłowie. Znów fajnie. Nie jestem ambitna, nie znam innych słów!!! Wzięłam lonżetkę, toczek i bacik. Zgarnęłam Kamilę, wcisnęłam ją w kask i na halę. Gdy doszłyśmy, podciągnęłam popręg, ustawiłam strzemiona na krótkie i wrzuciłam małą. Podpięłam linkę i klacz ruszyła stępem po niedużym kole. Przestraszona istotka siedząca w siodle powoli się rozluźniła, a konisko szło aktywnym stępem. Przyzwyczaiła się do niej i na odwrót. Kochały się na wzajem i to było coś nie do przebicia.
- Ale fajnie, ale fajnie - nuciła sobie czarnowłosa.
- Kłusem? A może spróbujemy galopikiem dziś???- główka pokiwała. Miała wielki zapał. Sahara się rozgrzała, więc odpięłam lonżę i sprowadziłam konia na ścieżkę. Na hali nikogo nie było, przynajmniej miałam wrażenie że nikogo w najbliższym czasie nie będzie... Pokazałam młodej jak trzymać wodze na kontakcie i pracować łydkami. Ułożyłam jej nogę, włożyłam w strzemię i nakazałam ruszenie się. Brunetka ostrożnie użyła łyd, a moje konisko zaczęło iść. Najpierw spokojnie, ale później obydwie odważyły się na coś więcej. Kama zebrała wodze i ruszyła szybciej ( zaczęła również oddychać) a kobyła wyżej podnosiła nogi i ufniej stawiała nogi na piachu. Szła dobrze. Wydałam jasny i solidny rozkaz zakłusowania. Dwie pary przerażonych oczu spoglądnęły na mnie. Uśmiechnęłam się wyzywająco. Kamila prychnęła i ścisnęła łydkami boki Izabelki. Niezgrabnie unosiła się w siodle. Patrzyłam z uwagą na cztery nogi ryjące kopytami w podłożu. Nie szły już tak silnie jak gdy ujrzałam ją po raz pierwszy, ale z tym samym uporem i chęcią działania. Oczy nie rozglądały się ciekawsko, ale iskierki radości na mój widok, na widok Stef... nie zniknęły... ciekawe kiedy umrze... zastanawiam się czasami.
- Stęęęęęępeeeeeem... - zakomenderowałam. Coś parsknęło, a moment potem koń znalazł się przy mnie. Bez jeźdźca... Zaczęłam nerwowo rozglądać się w poszukiwaniu małej. Ujrzałam ją, skuloną w kącie hali i popłakującą cichutko. Podeszłam do niej wraz z tym zdrajcą, Saharą. Jak się okazało, klaczka została ugryziona przez końską muchę, a gdy Kamilka pochyliła się przesadnie żeby strzepnąć natręta, zjechała po szyi bo Pustynnemu Skrzatowi zachciało się podrapać nogę! Poklepałam ją po plecach i chciałam wsadzić ją w siodło a ta NIEEEEEEE i w ryk. No to usadziłam ją na krześle, dałam wody i sama wsiadłam. A co mi tam! Zebrałam ją w pysku i zagalopowałam na kole. No i miałam rację.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Crunchy dnia Wto 23:34, 04 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|