Nojec
Administrator
Dołączył: 22 Wrz 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:28, 22 Wrz 2011 Temat postu: 4.06.10 Ujeżdżenie - doskonalenie Lki |
|
|
Gdy wparowałam do stajni konie akurat wracały z padoków. Nie czekając ani chwili przejęłam od stajennego Puńka z Eterem i wstawiłam obydwu do boksów. Szybko poszłam do siodlarni po potrzebny mi sprzęt i równie szybko przytargałam na korytarz szczotki, siodło z czaprakiem, ogłowie i owijki Etera. Poukładałam tak, by niczemu nic się nie stało, następnie poleciałam się przebrać (zupełnie o tym zapomniałam). Gdy wróciłam bułan zaczął walić nogą w drzwi.
-Hej! Ty ogrze niedobry, przebrzydły rozbójniku! - Powiedziałam grożąc koniu palcem. Eter, który ostatnio utracił na zdyscyplinowaniu jednak spostrzegawczy natychmiast przestał i patrzył na mnie wyczekująco. Podeszłam do niego, pogłaskałam zabierając przy okazji z haczyka kantar z uwiązem, następnie weszłam do boksu, założyłam kantar na głowę pf-a i wyprowadziłam bułanka na korytarz. Uwiązałam mocno i zabrałam się za czyszczenie. Najpierw twardą szczotką dość mocno rozczesałam jego pozlepianą sierść, przy czym kilka razy musiałam mu przypomnieć o tym, że dobrze ułożony koń powinien stać w miejscu, szczególnie taki, który jest wybiegany i nie roznosi go energia. Gdy skończyłam ogier wyglądał o wiele lepiej. Wzięłam więc włosiankę i już delikatniej, ale nadal stanowczo doczyściłam jego lśniącą sierść. Po skończonym zabiegu poklepałam go, dałam smaczka i sięgnęłam po kopystkę. Najpierw prawa przednia - bardzo ładnie, Eter zaczął się w końcu uspokajać. Potem prawa tylna - również ładnie, choć jeszcze musimy popracować, z lewą przednią i tylną nie było większych problemów (poza jednym wymachem tyłu, ale niewielkim). Poklepałam łogra i wzięłam w dłoń szczotkę, którą stosunkowo szybko rozczesałam zarówno gęstą grzywę, jak i bujny ogon. Oczywiście trochę wiercenia się było, chyba jednak Etera dziś nosi. Gdy skończyłam koń wyglądał o wiele lepiej. Wzięłam więc owijki i kolejno pozawijałam tak, by się nie zsunęły. Po nich wzięłam czaprak i ułożyłam na grzbiecie pf-a, a potem usadowiłam na nim siodło ujeżdżeniowe. Zapięłam popręg na drugą dziurkę i wróciłam się po ogłowie. Przełożyłam przez jego głowę wodze, zdjęłam kantar i włożyłam do pyszczka wędzidło bez żadnego oporu. Założyłam resztę ogłowia, pozapinałam paski i poklepałam grzecznego rumaka. Sama ubrałam na głowę kask, na dłonie rękawiczki, a w dłoń wzięłam bata ujeżdżeniowego. Chwilka na drobne poprawki i ruszamy przed stajnię. Eter szedł żwawo, czasami podkłusowywał i był pobudzony. Zatrzymałam go na placu, gdzie dociągnęłam popręg, ustawiłam strzemiona i wsiadłam ze schodków, by nie przeciążać zbytnio grzbietu bułanka. Dzisiejszy trening miał się odbyć w terenie - po prostu przejażdżka z wstawionymi elementami klasy L i ewentualnie na jakiejś polance jeden krótki przejazd. Chciałam po 1 - zmęczyć konia, po 2 - zacząć z nim pracę nad kondycją, 3 - zwiększyć jego odwagę.
Tak więc lekko nabrałam wodze, przyłożyłam delikatnie łydki do boków konia i dosiadem skierowałam go w stronę półhali, która była najbliżej bramki. Wjechaliśmy na nią i luźny stęp na długiej wodzy w obie strony, czasami dla urozmaicenia wykonując jakieś koła, wolty, półwolty i slalomy. Serpentynę też 2 razy zrobiliśmy, ale już później, gdy nabrałam wodze i Eter wszedł na lekki kontakt. Poklepałam posłuszniejszego i spokojniejszego już ogiera po czym przygotowanie do zakłusowania i kłus od lekkiej łydki. Eter ruszył żwawym, wyrazistym kłusem przed siebie, ale przytrzymany posłusznie zwolnił machając ogonem.
soon
Post został pochwalony 0 razy
|
|