Nojec
Administrator
Dołączył: 22 Wrz 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:37, 22 Wrz 2011 Temat postu: 19.03.11 Lekki trening - przypomnienie podstaw |
|
|
Dziś z rana przybyliśmy do Star Horses. Chcieliśmy doszkolić ie pod okiem Nojca w ujeżdżeniu, bo ja osobiście lepiej odnajduję się póki co w skokach. Jako, że dopiero co wyszliśmy z choroby, jesteśmy w 'nowym' miejscu postanowiłam pomęczyć Etosa podstawami Niby fajna, lekka praca, ale jednak praca. Bułan wyczyszczony tuż po transporcie, czekał na mnie w boksie, nieco nerwowo (jak zawsze w nowym miejscu) rozglądając się na boki. Widząc mnie, obładowaną sprzętem zarżał doniośle.
-Ech ty łobuzie. - Powiedziałam klepiąc lekko konia po czole. Eter parsknął i spróbował mnie skubnąć niedelikatnie w rękę. Szybko uciekłam i pogroziłam ożywionemu panu palcem. Wzięłam z haczyka kantar, weszłam do boksu i odziałam w niego kantar. Wyprowadziłam Etera, zapięłam na 2 uwiązy i szybko przeczesałam, zdejmując mu przedtem derkę. Jego grzywy jeszcze nie rozplatałam, nie miałam dziś na to czasu, więc jej rozczesywanie miałam z głowy. Szybko sprawdziłam, czy kopyta są czyste i zaczęłam siodłanie. Odziałam Etera w ochraniacze ujeżdżeniowe, siodło, derkę treningową i na koniec w ogłowie z nachrapnikiem meksykańskim i oliwką. Na lżejsze treningi będziemy brać takie delikatniejsze kiełzenko, jakoś nie umiałam jeździć L-ki na munsztuku, nie widziałam takiej potrzeby. Dociągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i wsiadłam na konia.
Przyłożyłam lekko łydki i stępem pojechaliśmy sobie na pustawą już halę. Spotkałam na niej jedynie Skrzydlaka i jednego ze stajennych chodzących z Różą i Gardenem, by koniska rozruszały swoje mięśnie. Połaziłam obok nich, rozprawiając na temat przyszłości koni. Yari chciała podszkolić się w powożeniu, pracując na chyba jedynym w rysie specjalnym placu. A przynajmniej jednym z niewielu. Tak gawędząc spędziłyśmy jakieś 15 minut. Z rozmowy wyrwał mnie telefon od Carrot. Pytała się, czy brałam Runa na lonżę. Gdy spojrzałam na zegarek z przykrością stwierdziłam, że czas nas goni i przepraszając Yari pozbierałam szybko bułanka, i czasem rzucając w jej stronę jakieś słowo czy odpowiedź zaczęłam go wyginać we wszystkie strony, zatrzymywać, zmieniać ramy, a czasem przechodząc przez drągi.
W końcu dociągnęłam popręg, zdjęłam z zadu bułańca derkę i kłus od lekkiej łydeczki. Eter, nabuzowany ruszył wyciągniętym kłusem, a przytrzymany na pysku szarpnął nim parę razy, w końcu zaprzestał wariacji i ładnie, spokojnie kłusował. Na początek chwila pracy na prostych, wyjazd na linię środkową itp. jazda po dużym kole i żucie z ręki, potem przejścia i więcej pracy w kłusie pośrednim. Dużo wolt, dużo przejść i zmian kierunków. Nie oszczędzałam też serpentyn i wężyków, za którymi Etos raczej nie przepadał. Usiadłam w siodło i kłus ćwiczebny. Wyjazd na przekątną HXF i dodanie. Nawet nawet, chociaż przed przerwą wychodziły nam o wiele lepiej. Parę razy dodania, potem skrócenia i teraz inne ćwiczenie. Jedziemy kłusem pośrednim. Zatrzymanie i cofanie o 5 kroków. Z tego ruszenie stępem. Nawet nawet, choć chyba zostawimy to na jutro. No to jedziemy drążki. Zatrzymanie przed i po. Bardzo ładnie. W takim razie wyjeżdżamy na linię środkową, w X zatrzymanie. Nieruchomość, ukłon i ruszenie kłusem roboczym. Przy C skręcamy w lewo, potem przy E znów z lewo i od X koło 20 m w lewo, następnie 20 m w prawo. Nawet ładnie, w sumie to dla nas pikuś. Poklepałam Etera i kłus pośredni, od ściany ustępowanie w prawo, do linii środkowej. Nieco sztywne, ale ogólnie ładne. Pochwaliłam i w drugą stronę to samo. Nieco lepiej, ale jeszcze trochę nam brakuje do rozluźnienia i harmonii. Jeszcze po 2 ustępowanie na stronę i chwila stępa, dla złapania oddechu. Eter, wyczulony już trochę na pomoce szedł żwawo, od zadu, żując wędzidło. 5 minut na luźnej wodzy i potem się zbieramy.
Przed narożnikiem półparada, żwawy, ale skupiony stęp i zagalopowanie z prawej nogi. Eter podrzucił lekko zad, następnie ruszył mocnym, szybkim galopem. Parskał raz po raz, jednak zwalniać nie zamierzał. Gdy napierając nieco na wędzidło dostał lekkiego kopniaczka strzelił z zadu, machnął łbem i wykonał niezidentyfikowaną wariację bryknięć, uskoków itp, po których zatrzymaliśmy się tuż przed ścianą. Nieco zła cofnęłam go do połowy hali, więc daleko, wykręciłam w poprawną stronę i zagalopowanie. Siedziałam w siodle mocno, trzymałam ogiera na kontakcie i zbierałam najbardziej jak mogłam. Zrobiliśmy jakieś 5 okrążeń i 4 duże koła (20 m) w prawo i zebranym galopem wyjazd na przekątną. W X lotna. To była iskra, która wznieciła serię dzikich wyskoków w górę i zakończyła się mocnym zatrzymaniem z mojej inicjatywy. Zganaszowałam bułanego w stój, ogarnęłam nieco i zasadzając lekkiego kopniaczka zagalopowałam ze stój. Eter machnął ogonem, jednak posłusznie ruszył i był o wiele spokojniejszy. 3 okrążenia, 4 duże koła i do kłusa. Chwila kłusa, zagalopowanie. Nawet nawet. Znów do kłus, chwila kłusa i zagalopowanie. Lepiej. Zmiana kierunku i to samo. Takie przejścia parę razy i stwierdziłam, że nie warto go już dziś męczyć. Zrobiliśmy sobie jeszcze jedną lotną, przy której pobrykał nieco, potem przy rozgalopowaniu na luźnej wodzy chwilę powariował i do kłusa.
W niskim ustawieniu sobie kłusujemy, jeździmy drągi na kłus pośredni, na wyciągnięty, ale na zebrany już nie. Ładna praca, ambitnie podnoszone nogi, koń skupiony i międlący wędzidło. Kłusowaliśmy dość długo, tak z 15 minut, następnie do stępa.Rozstępowałam wariata na luźnej wodzy w 15 minut i wracamy do stajni. Eter, wyraźnie w lepszym nastroju szedł do przodu, jednak spokojniej i równiej.
Zatrzymałam go przed boksem, gdzie zsiadłam, odpięłam popręg i zdjęłam z niego siodło, potem ochraniacze i w końcu ogłowie. Przykryłam do derką stajenną i odstawiłam do boksu, dając po drodze cuksa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|