Nojec
Administrator
Dołączył: 22 Wrz 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:45, 22 Wrz 2011 Temat postu: 5.03.11 Pierwsza jazda Blacky |
|
|
Przyjechałam do Star Horses bardzo podniecona, ponieważ chciałam pierwszy raz wsiąść na konia, którego zaadoptowałam wraz z Nojcem, Deidre i Sokiem. Przeczuwałam, że będzie to udane spotkanie, ponieważ Dei relacjonowała mi swoją jazdę, była wręcz zachwycona. Nie ma bata, muszę przekonać się na własnej skórze, zresztą koń stać nie może.
Dzień był wietrzny, mokry i zimny, więc na padok nawet nie zaglądałam, od razu skierowałam się do boksu, gdzie Nadim stał spokojnie w derce. Od razu, kiedy usłyszał czyjeś kroki na korytarzu wystawił ciekawski łeb ponad drzwi boksu i obserwował. Podeszłam do niego z kostką cukru na dłoni, którą pochłonął tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy kostka zniknęła. Przytaszczyłam siodło, ogłowie, czaprak i szczotki, a z samym czyszczeniem uporałam się bardzo szybko (dziękuję temu, kto założył Nadimowi derkę). Przy siodłaniu i kiełznaniu nie było żadnych problemów, a kiedy wychodziliśmy ze stajni ogier wydał z siebie donośnie, głośne rżenie.
Weszłam na halę, która była zupełnie pusta (bogu dzięki, nikt nie będzie nas rozpraszał). Wsiadłam ze schodków uprzednio podciągając popręg o parę dziurek, po czym na luźnej wodzy wjechałam na duże koło swobodnym stępem. Tak naprawdę to nie jeździłyśmy przy ścianie - nie zakończyłam ani jednego pełnego koła, co chwila wolty, półwolty, zmiany kierunku jazdy przez ujeżdżalnię przy przekątną. Zrobiłam też dwie ósemki, sama wykonałam parę skłonów, żeby nie siedzieć sztywno. Konik był zaciekawiony, rozglądał się dookoła, parskając co jakiś czas. Miał bardzo energiczny chód - widać było, że był podniecony perspektywą fikania po hali po całym dniu stania w boksie. Nie był jednak niegrzeczny, nie wyrywał się, nie uskakiwał na bok, nie parł na wędzidło. W końcu weszłam na delikatny kontakt, przeszłam do kłusa. Nadim miał bardzo wygodny kłus, leciutko wybijał - tak, że kłus ćwiczebny był wręcz przyjemnością. Uwielbiam takie chody u koni, taka moja słabość. Wink Żeby trochę go uelastycznić zaczęłam mocniej wyjeżdżać krawężniki i ogólnie wyginać - na woltach, kołach, półwoltach. Miał zaangażowany zad, głowę ustawioną, był czuły na pomoce, szybko na nie reagował. No cóż, konik się na pewno nie zmarnuje. Przeszłam do stępa, zatrzymałam się, postałam przez 5 sekund w nieruchomości i spróbowałam ruszyć od razu kłusem, jednak było trochę za dużo kroków stępa, więc spróbowałam jeszcze raz, wyszło dużo lepiej, więc znów. Efekt był zadowalający, więc przeszłam do stępa dla chwili odpoczynku, puściłam wodze i sprawdziłam godzinę. Cóż, nie mam wiele czasu, miała to być tylko jazda próbna, więc nie będziemy się zbyt rozwodzić. Weszłam znów na kontakt i spróbowałam ustępowanie od łydki, które wykonał wyśmienicie. Nie powiem, zdziwiłam się - mimo maksymalnych starań adminek, konie ze Stajni Centralnej zwykle nie są w szczytowej formie, a jak jeździłam na Nadimie to miałam wrażenie, że właśnie wrócił z ujeżdżeniowego treningu. Jak będę miała okazję to koniecznie sprawdzę, czy ze skokami radzi sobie równie dobrze. Przeszłam do kłusa, gdzie na ścianach długich wyciągałam, a na krótkich skracałam wykrok. Nie sprawiało mu to problemów, choć próbował z początku zagalopować, a nie wydłużyć. Po chwili zmieniłam kierunek jazdy, powtórzyłam ćwiczenie, ale odwrotnie (na długich ścianach skrócony kłus, na krótkich wydłużony). Zadowolona, dałam mu sygnały do galopu, a on płynnie zmienił chód. Byłam wniebowzięta, galop miał równie niesamowity co kłus. Zrobiłam koło, wydłużyłam wykrok, po czym wjechałam na przekątną i w punkcie X zrobiłąm lotną zmianę nogi. Świetnie! Nie byłam pewna, czy się to uda, ale widać, że nie doceniałam ogiera. Po jednej wolcie żwawo poklepałam karosza i przeszłam do swobodnego stępa, aby trochę ochłonął. Nie powiem, nasza współpraca zapowiadała się świetnie, o ile będzie mu tak dalej szło. Po paru okrążeniach znowu zakłusowałam, jednak byłam mniej wymagająca i "sprężona", było to już rozkłusowywanie przed ostatnim stepem, żeby nie kończyć tuż po galopie. Zrobiłam parę wolt, jedną zmianę kierunku przed ujeżdżalnię, po czym znów stęp. Założyłam wcześniej powieszoną na stojaku kurtkę, poluźniłam popręg i zsiadłam. Kiedy szliśmy do stajni to zdałam sobie sprawę z tego, że zrobiło się ciemno, a temperatura spadła jeszcze bardziej. Brr, oby ta wiosna się pospieszyła. Rozebrałam ogiera, roztarłam słomą, po czym poczęstowałam trzema marchewkami w nagrodę za udaną jazdę. Nie żebym go rozpuszczała, po prostu zasłużył. Założyłam derkę polarową, bo przed długą, zimową sierść był trochę spocony, spakowałam 'klamoty' do torby i wyszłam, rzucając ostatnie spojrzenia w stronę Nadima, który aż do końca obserwował mnie, kiedy odchodziłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|