Nojec
Administrator
Dołączył: 22 Wrz 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:46, 22 Wrz 2011 Temat postu: 11.03.11r Pierwszy trening Nojca (sprawdzamy się pingwinowo) |
|
|
Dziewczęta już wsiadały na Nadika i potrafiły opowiadać całe dnie, jaki to on jest fantastyczny. Więc, nie mogąc tego dłużej słuchać, znalazłam trochę czasu na trening ogiera. Wpadłam do stajni jak burza, a Mały od razu ciekawsko wysunął łebek z boksu. Kiedyś naciągnie sobie te mięśnie, jak tak będzie witał każdego, kto wejdzie! Podeszłam do niego, przywitałam się i na otwartej dłoni podałam cukierka. Nastawił jeszcze bardziej uszy i schrupał go z chęcią. No, koń przekupiony to można iść po sprzęt Very Happy
Przywlokłam wszystko pod boks łogra, weszłam z kantarem i stanęłam w progu. Uśmiechem zachęcałam go, by podszedł. Nie musiałam czekać długo. Mimo opuszczenia i przeszłości w SC, był bardzo ufny. Założyłam mu kantar, pogłaskałam go i wyprowadziłam z boksu. Przywiązałam go i dobrze, bo dość się wiercił. Strasznie chciał mnie calutką obwąchać, no i węszył po kieszeniach w poszukiwaniu smakołyków. Łasuch!
Przywitałam się z nim, to znaczy głaskałam po całym ciele, od czubka nosa do końca ogona. Po powiedzeniu "dzień dobry", zabrałam się do pracy. Twarda szczotka i wyczesujemy długą grzywę miśka. Jak się ją zapuści i będzie odpowiednio pielęgnować, stanie się jeszcze cudowniejsza. Na razie powyciągałam słomę i zanieczyszczenia, potem rozczesałam kosmyk po kosmyku. Później grzywka, delikatnie, nie ciągnąć. I ogon, usuwamy słomę, palcami rozczesujemy. Teraz iglak, delikatnie bardzo, tylko w miejscach największego brudu, gdyż araby mają delikatną skórę. Po usunięciu zaklejek, wymasowałam Karego zgrzebłem, zczyściłam szczotką. Najbardziej miękka posłużyła do usunięcia brudu z głowy. Potem już z górki - wyczyścić kopyta i chusteczkami dla niemowląt wytrzeć całego konia. Sprawdziłam jeszcze zęby i jamę ustną, ścierką umyłam nozdrza, szczotką uszy i już, konik jest czysty.
Teraz owijki. Wybrałam błękitny komplet, idealnie pasuje do czarnego. Owijki na cztery nogi. Wzięłam te mniejsze, w końcu nie ma dużo do zawijania. Następnie czaprak, misiek, siodło ujeżdżeniowe. Popręg na pierwszą dziurkę, na razie zostawiamy. Ściągamy kantar, zakładamy ogłowie, z wędzidłem oliwkowym. Wszystko zapinamy. Rozciągamy nogi, poprawiamy siodło, podpinamy o jeszcze jedną dziurkę. Zakładamy derkę, zapinamy. Włożyłam kurtkę, wzięłam bacik, chwyciłam wodze i ruszyłam żwawym krokiem na halę.
Krzyknęłam "uwaga!", potem drugi raz, a gdy nikt nie odpowiedział, weszłam. Zamknęłam drzwi i zaczęłam stępować z ogrem w ręku. Po paru minutach podeszłam do schodków, wyregulowałam strzemiona, podciągnęłam popręg i wsiadłam. Miś musiał ruszyć do przodu, ale bez problemu odnalazłam się w siodle. Stępowałam na luźnej wodzy, choć patrzyłam kiedy zbytnio się ekscytował tym, co było na zewnątrz. Parenaście kółek stępa z woltami, zmianami kierunku i serpentynami, ściągnęłam derkę, podpięłam popręg, poprawiłam się w siodle i zaczęłam kłus.
Najpierw na luźnej wodzy, a że ogier miał energiczny kłus, to robiłam pełno wolt, by nie musieć jeszcze jeździć na kontakcie. Tak więc, by Młody wyzbył się tych największych pokładów energii, kłusowaliśmy dłuugo, długo. Oczywiście wykonując przy tym elementy - wolty, półwolty, serpentyny, przekątne krótkie i długie. Przechodziliśmy też dużo przez drążki. Na początku potykał się, nie szanował ich. Po wielu próbach ładnie unosił szkity. Po parunastu minutach włączyłam w to przejścia. Na początek tylko kłus-stęp. Przejścia na kole, na przekątnych, na łukach, na łukach serpentyn.. Potem stęp, odpoczynek, luz.
Gdy konio się ogarnął, zmieniłam kierunek, nabrałam wodze i poprosiłam o kłus. Ładnie szedł od łydki. Zaczęłam pracować ręką. Zauważyłam, że na mocniejsze działania, wzdrygiwał się, podskakiwał. Miał delikatny pysk. Trzymałam więc zewnętrzną na kontakcie, a wewnętrzną bardzo delikatnie się bawiłam. Wykonywałam nieznaczne ruchy, jeździłam dużo po woltach, by go bardziej ustawić na łydki niż na rękę. Potem trochę się uwiesił, więc popracowałam mocniej. Powzdrygiwął się, delikatniej i okej, niezłe ustawienie. Pracowaliśmy na drągach, a potem dołączyłam przejścia : stęp-kłus i stęp-stój. Reagował na nie z każdym ćwiczeniem coraz lepiej, więc znów dałam mu luz, do stępa.
Po kilku kółkach stępa znów zebrałam wodze, kłus, chwilka bawienia się wędzidłem, na koło i sygnał do zagalopowania. Wyrwał trochę do przodu w radosnym foule. Ładnie, miękko galopował, trochę za bardzo się ganaszowął, więc znów jeździłam po woltach i na luźniejszym kontakcie. Och był wygodny, a rozluźniony jeszcze lepszy. Do kłusa, stępa, zmiana kierunku. O tak, coś trudniejszego - zagalopowanie ze stępa. Narożnik, sygnał i hop. Znów radosne wyrwanie do przodu, jak to arabek. U innych ras byłby to spory błąd, ale u niego było to takie rozkoszne. Pogalopowałam sobie trochę, takie to było wygodne. Potem stwierdziłam, że wystarczy, chwila kłusa na kontakcie, przez drążki. Potem koło, żucie z ręki i jazda w niskim ustawieniu. Rozpędzął się, więc zwalniałam go głosem i jeździłam po kołach. Po chwili odpuszczenie głowy, ja oddałam mu wodze, do stępa. Zaraz poluźniłam popręg, po chwili odpięłam też nachrapnik i skośnik.
Po paru okrążeniach zsiadłam, zwinęłam strzemiona, założyłam młodemu derkę i stepowałam z nim w ręku. Zmęczył się tylko troszeczkę, dobrze, że ma niezłą kondycję. Będzie miał jeszcze lepsza po treningach z jego wszystkimi właścicielkami ;]
Stepowałam z nim dłuższą chwilę, potem odmaszerowałam do stajni, zdjęłam szybciutko siodło i ogłowie, potem zaczęłam odwijać owijki. Na wewnętrzną myjkę, schłodziłam nogi długo, potem wracamy do boksu, rozczesałam trochę sierść, sprawdziłam czy nie ma ran, odparzeń. Zostawiłam ogiera w derce na jakieś 20 minut, a potem ją zdjęłam. Zrobimy z Ciebie championa kochanie Smile
Post został pochwalony 0 razy
|
|