Eviline
Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:58, 05 Sty 2014 Temat postu: 30.06.2011r. Lonża i praca z drągami i cavaletti |
|
|
Dzisiaj moje pierwsze spotkanie z Little Bitem, cudnym arabkiem należącym do Deidre, obecnie dzierżawionym przeze mnie. Weszłam do stajni i od razu podeszłam do niego. Próbował mnie skubnąć. Wyciągnęłam z kieszeni marchewkę i dałam ją ogierkowi. Zjadł bardzo chętnie, a potem zaczął przeszukiwać moje kieszenie w poszukiwaniu kolejnych smakołyków. Niestety musiał się zadowolić jeszcze jedną marchewką. Reszta była starannie ukryta w siodlarni i miał ją dostać dopiero jak troszku popracuje ze mną. Przytuliłam go jeszcze, co wykorzystał do uślinienia mi bluzki, i ruszyłam po rząd i zestaw toaletowy. Wróciłam bardzo szybko. Walnęłam wszystko gdzieś obok boksu i wyprowadziłam młodego. Przywiązałam łobuza i zaczęłam pielęgnować jego sierść. Strasznie się wiercił. To szedł do przodu, to się cofał, to jeszcze coś innego. Podczas czyszczenia kopyt postanowił sprawdzić jak smakują moje włosy. Później nie chciał puścić i cały czas trzymał je w pyszczku. Na pomoc przybyła mi Destiny, która akurat odwiedzała Grację. Dzięki niej moje włosy zostały uwolnione. Całe były w ślince tego łobuziaka. Dziewczyna popilnowała kasztanka a ja w tym czasie przepłukałam włosy wodą. Kiedy wróciłam wyczyściłam te kopyciaki do końca, tym razem uważając na ciekawską mordkę Bita. Po skończonym zabiegu pielęgnacyjnym postanowiłam nieco zaprzyjaźnić się z Litkiem i go pomasować. Podeszłam do jego grzbietu i zaczęłam go masować terapią T-Touch. Wiercił się nadal, ale z minuty na minutę coraz mniej. Kiedy byłam już przy pysiu, prawie całkiem się uspokoił. Gdy skończyłam westchnął głośno. Przytuliłam się do tej jego zgrabnej łabędziej szyi. Teraz czas go ubrać. Wzięłam do ręki ogłowie. Odpięłam mu kantar i założyłam je. Niezbyt chętnie wziął wędzidło, straszył ząbkami, ale się udało. Teraz czas na siodło. Kiedy tylko znalazło się na jego grzbiecie, skulił uszy i zrobił piękną krupadę. Dziewczyna przechodząca obok prawie zarobiła kopytem w głowę. Uspokoiłam go i luźno zapięłam popręg. Odniosłam szczotki i zabrałam lonżę. Przypięłam ją młodzikowi i razem wyszliśmy z budynku. Skierowaliśmy się na maneż, na który świeciło ładne słoneczko. Podeszliśmy do wydeptanego już kółka, gdzie wszyscy lonżują konie. Ogierek ruszył leniwym stępem. Szedł bardzo zgrabnie i z wdziękiem. Po kilku okrążeniach podeszłam do niego i dopięłam ten popręg. Teraz już nie robił krupady ani nic. Poklepałam go po szyi i oddaliłam się. Zachęciłam go by znów ruszył stępem, ale teraz bardziej żwawym, że szedł a nie jedynie przesuwał nogi nad ziemią. Posłuchał i ruszył bardzo żwawo, prawie kłusując. Wysoko podniósł ogonek i dumnie zadarł głowę. Spojrzałam w bok. Chłopak popisywał się przed przechodzącą akurat obok Samanthą. Zrobił już chyba z pięć okrążeń. Czas zakłusować. Cmoknęłam i lekko dotknęłam bacikiem jego zadek. Wystrzelił jak torpeda. Bardzo szybko kłusował. Tak przebierał nogami, że zaczynałam nie nadążać za nim. Nie hamowałam go, bo pomyślałam, że powinien się Bitek wyszaleć na lonży. Kłusował i kłusował, aż wreszcie zauważyłam, że przechyla wewnętrzne uszko w moją stronę. Kilka okrążeń później schylił głowę, prawie dotykając pyszczkiem ziemi, a jeszcze później zaczął jakby coś przeżuwać. Przepełniła mnie radość. Postanowił mi zaufać. Zatrzymałam go i odwróciłam się do niego plecami. W mgnieniu oka poczułam jego ciekawskie chrapki na swoim karku. Odwróciłam się do niego i pogłaskałam po czole. Dzisiaj postanowiłam jeszcze na niego wsiadać i trochę popracować z ziemi. Przywiązałam go do płotu i położyłam na ziemi kilka drążków oraz dwie cavaletki. Wróciłam do łobuziska i poprowadziłam go chwilę w ręku. Po kilku minutach zakłusowaliśmy i skręciłam z nim na drążki. Zachęciłam go cmoknięciem tuż przed nimi. Jego wysoka akcja nóg totalnie ułatwiła mu to zadanie. Nawet nie musiał się szczególnie wysilać, po prostu normalnie przeszedł sobie kłusem takim jak zawsze. Zawróciliśmy i powtórzyliśmy wszystko jeszcze kilka razy. Teraz zwolniłam go do stępa i podeszliśmy do cavaletti. Dałam mu je swobodnie powąchać, przyjrzeć się im. Oczywiście ciekawski Little, obwąchał je całe. Gdy minęło prawie dziesięć minut, odkąd Bit zaczął intensywnie badać nowy obiekt, cofnęłam się wraz z nim i kłusem najechaliśmy na cavaletki. Nie pewny co ma zrobić koń, po prostu się zatrzymał i nie chciał dalej iść. Pogłaskałam go i sama przeszłam przez przeszkódkę. Na maneżu ktoś był, poprosiłam więc tego kogoś o przejechanie przez cavaletti, żeby młodziak zobaczył o co chodzi. Osoba była dość uprzejma i wykonała moją prośbę. Bit cały czas przyglądał się zaintrygowany. Ja przeszłam jeszcze kilka razy, aż zawróciłam kasztanka i znowu kłusem prowadziłam prosto na nie. Teraz poczuł się bardziej pewnie i od razu wysoko podnosząc nóżki, przekłusował przez nie. Zatrzymałam go i pochwaliłam. Wyjęłam też z kieszeni marchewkę, którą zabrałam z mojej skrytki w siodlarni. Pokonał cavaletti jeszcze raz i postanowiłam dać już mu dzisiaj spokój. Postępowalismy jeszcze trochę po czym odprowadziłam ogiera do stajni. Rozsiodłałam go, wyczyściłam dokładnie i odstawiłam tego zadziornego pięknisia do jego boksu. Pożegnałam się jeszcze i opuściłam stajnię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|