Eviline
Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:59, 05 Sty 2014 Temat postu: 08.07.2011r. Jazda na hali |
|
|
Nadszedł dzień, kiedy postanowiłam dosiąść dzierżawionego przeze mnie łobuziaka. Dest podwiozła mnie do Deandrei i pomogła mi oporządzić Bita, z obawy przed kolejnym nalotem na moje włosy. Wesoły rudzielec przywitał mnie rżeniem i oczywiście skubnięciem mojej ręki. Dzisiaj zamiast marchewki dostał czerwone, soczyste jabłuszko z którego zacieszał tak jak z marchwi. Destiny poszła po rząd i zestaw toaletowy, a ja w tym czasie wyprowadziłam Bita z boksu. Przywiązałam go i dotarła Dest z wszystkim co miała zabrać. Położyła rzeczy przy boksie i przytrzymała mi ogiera. Ja zaś zajęłam się zabiegiem pielęgnacyjnym tego cudeńka. Dzięki temu, że dziewczyna go trzymała i starała się go jakoś zająć, mniej się wiercił co zdecydowanie ułatwiało całą sprawę. Kiedy sierść już lśniła, a grzywa i ogon były dokładnie wyczesane, wzięłam się za kopytka. Już nie interesowały go moje włosy, lecz marchewka, trzymana przez moją przyjaciółkę. Troszkę tylko wyrywał mi tylne nogi, ale jakoś sobie z tym poradziłam bez większego problemu. Gdy już był czyściutki, zaczęłam znów go masować, a Dest odniosła zestaw. Kiedy wróciła, dołączyła do mnie, masując go z drugiej strony. Little z pewnością lubi jak się go masuje. Wymasowanego, zadowolonego czterokopytnego czekało robienie koreczków z grzywy. We dwie szybko się z tym uwinęłyśmy i po chwili ogier miał już zrobioną całą grzywę. Teraz zostało tylko jedno- przygotować łobuza do jazdy. Dziewczyna zakładała ogłowie, a ja siodło. Przez to młody nie wiedział co ma zrobić, szarpać głową z powodu ogłowia czy brykać przez siodło. Dlatego grzecznie stał, zastanawiając się co takiego ma począć. Uwinęłyśmy się równie szybko jak z całą resztą. Kiedy Little Bit miał już na sobie ogłowie, siodło z czaprakiem i owijki, chwyciłam wodze i wyprowadziłam go na zewnątrz. Destiny już nas opuściła, bo postanowiła zająć się The Sword Makerem. Szliśmy więc sami. Po chwili dotarliśmy na halę. Wprowadziłam kasztanka i dosiadłam go. Zrobiłam sobie strzemiona i dałam mu łydkę. Poluzowałam wodze i ruszyliśmy na razie spokojnym stępikiem. Po przejechaniu dwóch okrążeń, w każdym narożniku robiliśmy sobie woltę, a później zmieniliśmy kierunek po przekątnej. Raz przeszliśmy też sobie drążki w stępie. Potem kasztanek dostał ode mnie lekką łydkę i ruszył kłusem. Szedł bardzo ładnie i żwawo. Wykonał moje polecenie, zrobił półparadkę i bardzo ładnie postawił zad. Poklepałam go po szyi i pochwaliłam. Cmoknęłam i ruszyłam go trochę do przodu żeby ładnie wyciągał nóżki. Niezbyt chciał to zrobić, więc musiałam trochę się z nim pomęczyć, aż w końcu się mnie posłuchał. Pięknie musiał wyglądać. Czułam jakbyśmy frunęli nad ziemią. Jechaliśmy tak i jechaliśmy. Na horyzoncie pojawiła się znów Destiny. Właśnie ustawiała nam drążki na kłus wyciągnięty. Skręciłam Bituńcia i skierowałam go na nie. Dostał lekką łydkę i przeszedł w miarę bez problemowo. Skulił trochę uszy i szarpnął głową. Pojechaliśmy dalej i znów najechaliśmy na te drążki. Było trochę lepiej. Dalej kulił uszka, ale z głową dał sobie chłopiec spokój. Pogłaskałam go po szyi i znów wróciliśmy na wydeptaną ścieżkę. Ściągnęłam wodze i ogier zwolnił do stępa. Chwila odpoczynku dla nas obojga. Przytuliłam się do niego i pochwaliłam. Po kilku okrążeniach znów ruszyliśmy kłusem, a zaraz potem galopem. Przeszłam do półsiadu i poluźniłam mu trochę wodze. To było dużym błędem. Wystrzelił przed siebie jak rakieta i nie chciał zwolnić. Cwałował bardzo szybko. Bałam się, że zaraz uderzymy w coś. Ściągałam wodze i prosiłam go żeby zwolnił. A on nic. Po kilku próbach zwolnił jedynie do szybkiego galopu i co chwilę strzelał baranka. Dopiero zauważyłam, że jesteśmy na hali sami. Nikt nam nie pomoże. Koń zaczął się męczyć i powoli zwalniać. Kiedy był już bardzo zmęczony, łaskawie zwolnił do kłusa, a potem do stępa. Skróciłam wodze. Postępowaliśmy jeszcze tak długo aż Little ochłonął i ruszyliśmy do stajni. Zatrzymałam go przed budynkiem i zsiadłam. Chwyciłam wodze i wprowadziłam go do środka. Rozsiodłałam, wyczyściłam i odstawiłam do boksu. Pożegnałam się i odeszłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|