Eviline
Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:44, 05 Sty 2014 Temat postu: Sprawozdanie z sześciu pierwszych miesięcy |
|
|
Miesiąc I
Ciężko jest.
Wzięłam do siebie kilkudniowa klaczkę która mimo swej urody i zacięcia może sprawić wiele kłopotu. Ciągle muszę przy niej być, karmić ją co kilka godzin, troszczyć się nią i przyzwyczajać do siebie. Czuję tę więź jednak nie pozwalam jej zawładnąć nad sobą. Siwa nie protestuje gdy siedzę koło niej i ją głaszczę, wręcz się przytula. Rozczula mnie taka sytuacja. Weterynarz przyjeżdża co kilka dni. Mój portfel, Ja i Secretariat padamy z bezsilności. Secretariat wyczuwa mniejszą ilość treningów i wcale mu to nie odpowiada.
Miesiąc II
Małe, słodkie i... Upiorne.
Klacz pokazuje rogi. Nie chce kantara, udaje jej się go zdejmować a jak już doskonaliłam tę sztukę to cały czas rzucała łbem i tarła o wszystko. Zupełnie przypadkiem okazało się, że uwiąz wcale nie jest potrzebny bo ona chodzi za mną krok w krok. Jeszcze gania się z naszym Gęsiorem który nie jest zbyt zadowolony z takiego obrotu sprawy. Dodatkowo pozwala mi robić z nią wszystko, czyścić, głaskać, naciskać na grzbiet. Zdziwiło mnie to nieco, ale może faktycznie jest wyjątkowa. Do pozwolenia na czyszczenie wystarczy dać jej szczotkę by ją przeżuwała. Nawet pozwala mi podnosić sobie nogi, jest dobrze.
Miesiąc III
Zaczynają się problemy.
Odkryłam co jest nie tak. Klacz pozwala czyścić się tylko mnie. Pokopała Adrzeja gdy chciał ją pogłaskać. Zapomniałam o tym. Teraz przeprowadzamy akcje: Przypadkowi ludzie muszą wejść do jej boksu i ją poczyścić czy pogłaskać. Katorgę wyczuwam. Za powodu braku większego towarzystwa zaprowadziłam klacz do Secretariata i Boo. Nie było wiekszego problemu z zapoznaniem, obwąchali się, poparskali i zaczęli się bawić. Dzwonek gania się z lamą, Secretariat chodzi za małą krok w krok jak na wujka przystało, a jak już ktoś chce ją zabrać z biegalni zaczyna szarżować. Istne piekło. Za miesiąc spróbujemy z kantarem ponownie bo dla niektórych byłoby to ułatwieniem gdyż Mała chodząc za mną potrafi wejść nawet do domu gdy tylko wchodzę na chwileczkę. Już trzy razy zdemolowała kuchnię i podjęła próby wchodzenia po schodach. Nie do wytrzymania.
Miesiąc IV
Róbcie co chcecie
Klacz już powoli przyzwyczaja się do czyszczenia przez innych ludzi chociaż jest zawsze głęboko poirytowana. No cóż... Jak Wiśniowy niemalże. Podjęte zostały próby przyzwyczajenia do złego kantaru i się nie ugnę, musi go nosić. Wierzga, bryka, skacze, kopie i głośno rży. Ciekawe jak to się skończy...
Miesiąc V
Wszystko się układa.
Klacz przyzwyczaiła się do kantaru, dodatkowo ładnie chodzi na uwiązie więc zaczęłyśmy robić sobie wycieczki po terenie i łąkach. Jest dobrze. Nie reaguje również na żadne huki, krzyki, trzaski itp. co nas wszystkich bardzo cieszy. Bardzo jej się spodobał tor, puściłam ją na chwilę również na karuzele i bez oporu chodziła. Secretariat nadal jest w stosunku do niej opiekuńczy więc często zabieram obydwoje na spacerki. Staramy się odstawić powoli sztuczne mleko.
Miesiąc VI
Jest niewiarygodnie dobrze.
Klacz mimo iż nadal nie lubi gdy inni ludzie ją dotykają jest w stanie to wytrzymać, oczywiście, że czasami kopnie, zarży czy zacznie się wiercić, ale ważne, że jest to do wytrzymania. Nadal chodzi za mną krok w krok ale w dodatku ładnie chodzi na uwiązie a kantar jednak nie gryzie i można go nosić. Zaczęłam jeździć z Secretariatem do lasu a Dzwonek podąża dumnie obok nas na uwiązie. Trenujemy też chodzenie na lonży i przechodzenie przez drążki w różnym tempie. Dodatkowo zapoznała nowego towarzysza: Little Bita który powiększył naszą gromadę i już nie wiem jak będziemy chodzili na spacery. Dzwonek szybko zaakceptowała kolejnego Kasztana - wujka. Galopuje zawsze z nimi, gania się i ściga. Widzę w niej ten talent. Opłaciła nam się ta męczarnia. Jedynym problemem jest dla nas karmienie, ale dajemy radę i już dużymi krokami odstawiamy sztuczne mleko co mnie bardzo cieszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|