Cochise
Dołączył: 23 Wrz 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:37, 02 Paź 2011 Temat postu: Lonża, zabawy na hali [by Merisa] |
|
|
Jak co dzień - przyjechałam do stadniny Gold and Sapphire i pierwsze co chciałam zrobić to pójść do boksu Karata. Spotkałam Skrzydlatą, która czyściła jednego ze swoich koni przed stajnią. Weszłam do stajni, wyprowadziłam Karata i razem wyczyściłyśmy na rumaki. Skrzydlata poszła gdzieś z wierzchowcem, ja zaś wzięłam lonżę, bat do lonżowania pożyczony od właścicielki i poszłam na halę, gdyż lekko się zachmurzyło i być może mogło się rozpadać. Poszłam więc z karoszem na halę i puściłam go na duże koło. Konik szedł energicznym stępem. Nie był to idealny ruch, po prostu szedł zwykłm stępem nie zwracając uwagi na ruch. Na rozgrzewkę zrobił 3 pełne koła. Następnie przyspieszył do kłusa. Kłusował energicznie, jednak spokojnie. Patrzał przed siebie z nastawionymi uszami. Przekłusował 2 koła. Zwolniłam do stępa. Karat nieco niechętnie przeszedł do stępa. Miał mnóstwo energii, dlatego musiałam mu zapewnić odpowiednią ilość ruchu na dzień no i postarać się o różne ćwiczenia. Wczoraj był spacer, dzisiaj planowałam lonżę i zabawy na hali. Karat nie jest co prawda małym źrebakiem, jednak myślę, że jakieś zabawy można wykombinować no i przede wszystki chodzi o relacje. Ogier widział mnie pierwszy raz przy narodzinach, później również go odwiedzałam, jednak nie aż tak często, teraz mam go na własność, więc muszę się z nim zaprzyjaźnić. Wracając do lonżowania - przyspieszyłam do kłusa, a po kole do galopu. Ogier wystrzelił przed siebie zapominając o kole. Najchętniej by biegał sam po całej hali. Szybko zwolniłam gdy zaczął się wyrywać. Zaczął kłusować. Lekko popędziłam go do szybkiego kłusa i w taki sam sposób do wolnego i spokojnego galopu. Gdy już kłusował szybszym tępem popędziłam delikatnie karosza, ten jednak jak poprzednio wystrzelił i wyrywał. Zwolnił do stępa. Skróciłam lonżę, aby konik szedł na mniejszym kole i na bardziej napiętej lonży. Ponownie popędziłam do szybkiego kłusa, a następnie do galopu, aczkolwiek efekt był taki sam jak poprzednio. Zwolnił do stępa. Odłożyłam bat, skróciłam lonżę i prowadziłam konia tak jak na spacerze. Najpierw szybki kłus, a potem wolny galop. Karat skupił się na mnie i zaczął ładnie galopować, wolno, spokojnie, ale z energią. Pogłaskałam konia i dałam kawałek marchewki. Wzięłam Karata i poszłam z nim na pastwisko na jakieś 3 godziny. Ja oczywiście nie stałam się i nie gapiłam, tylko wymyślałam co by porobić z Karatem, aby była to przyjemność, ale aby się również czegoś nauczył. Po tych 3 godzinach zdjęłam karosza z pastwiska i ponownie poszliśmy na halę. Wzięłam ze sobą końską piłkę i lonżę. Poszliśmy więc na halę. Puściłam na rozgrzewkę na koło na lonży. Potem szybki kłus i ponownie stęp. Po rozgrzewce zdjęłam lonżę i pisciłam konia luzem. Chciałam zobaczyć czy będzie szedł za mną i czy chociaż zainteresuje się mną, czy też będzie robił to co chce. Koń na początku chyba nieco się zdziwił, że po tych lonżach i spacerze na jakiejś lince może teraz sam sobie pochodzić. Stał i popatrzał na mnie. Poszłam na drugi koniec hali czekając na reakcję Karata. Ten po chwili ruszył w moją stronę stępem, ale bardzo powoli. Zatrzymał się gdzieś tak w połowie drogi i popatrzał na mnie. Odwórcił się na bok. Zaczęłam chodzić sobie po hali i również chciałam zobaczył reakcję karosza. Koń na początku nie zwracał na mnie uwagi, jednak po chwili zaciekawił się mną bardziej i podszedł. Zaczął chodzić za mną ale kilka, czasem kilkanascie metrów ode mnie. W końcu zatrzymałam się i odwróciłam przodem do niego. Koń również się zatrzymał i patrzał na mnie. Bardzo wolno i niepewnie podszedł. Gdy już był obok mnie pogłaskałam go i dałam marchewkę. Następnie powtórzyłam ćwiczenie. Roczniak zachował się tak samo, jednak gdy zatrzymałam się on tak jak poprzednio - stanął. Stał tak i obserwował mnie jakby czekał czy pozwolę mu podejść. Dałam sygnał, ogier podszedł, ale już pewnie, w nagrodę pogłaskałam go i dałam smakołyk. Postanowiłam iść po drągi. Nie chciałam, aby przez nie przechodził, a oswoił się z nimi. Ułożyłam 2 drągi obok siebie i chciałam aby przeszedł tam razem ze mną pomiędzy drągami. Na początku nie chciał, bał się. Wyciągnął szyję, był czujny, lekko spięty. Pogładziłam go po szyi i położyłam rękuę na kłębie konia. Podeszłam krok bliżej drągów zachęcając konia do podejścia. On również wykonał jeden krok bardzo niepewnie, cały czas zachęcając do podejścia. Zrobiliśmy razem wolno kilka kroków i znajdowaliśmy się około 6 metrów od drągów. Drągi było rozstawione na półtora metra od siebie, więc spokojnie się tam zmieścimy. Gdy już prawie byliśmy koń się spłoszył u odskoczył w bok. Ponowiłam próbę. Tym razem zatrzymałam się z nim przy drągach, aby mógł zobaczyć, że to nic złego. Spróbowałam zachęcić go do przejścia pomiędzy drągami, on jenak wolał trzymać się od nich z daleka. W końcu przeszedł, a ja odrazy pogłaskałam go i dałam kawałek marchwi. Na dzisiaj z drągami koniec. Teraz piłka. Najpierw jednak odniosłam drągi i poszłam dać się napić Karatowi. Z powrotem wróciliśmy na halę. Nie miałam zbyt dużo pomysłów na zabawę z piłką...Po prostu dałam ogierowi wolną rękę - mógł się sobą zająć na większym obszarze. Po skończonym treningu wyszliśmy przed halę. Spotkałam Skrzydlatą dlatego wypuściłam na chwilę ogiera na pastwisko i pogadałam sobię troszkę z właścicielką. Następnie zaprowadziła karosza do boksu. Za dobrą pracę dałam mu kawałek jabłka. Nie udało się co prawda spokojnie pogalopować na lonży, ale może następnym razem się uda, bo w końcu trening czyni mistrza...Jestem w każdym razie zadowolona z niego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|