Cochise
Dołączył: 23 Wrz 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:40, 02 Paź 2011 Temat postu: Lonża i drągi [by Merisa] |
|
|
Do stajni poszłam wcześnie rano, wcześniej niż zwykle. Karat od wczoraj leżał i spał, nie chciałam go budzić, więc poszłam po nowe, prywatne drągi i zaniosłam je na padok. Gdy weszełam, zobaczyłam na płocie jakąś kartkę, odłożyłąm więc drągi i skierowałam się ku kartce. Na papierze była wiadomość od wujka, iż ziemia na padoku, oraz jeszcze większy obszar należy do mnie, że za pół godziny powinni zjawić się ludzie "od płotów", którzy za niewielką opłatą porządnie ogrodzą mi ten dodatkoy teren. Jak większy? Tego nie wiedziałam, ale zawsze dodatkowa ziemia się przyda. Postanowiłam wrócić do stajni i wypuścić Karata na pastwisko. Może gdy płot i ziemia będą gotowe pójdziemy sobie na powięksony padok. Gdy weszłam do stajni Karat już nie spał, wyprowadziłam go więc na pastwisko. Szłam akurat z pastwiska, gdy zadzwonił telefon. Miałam zjawić się przy padoku. Od razu poszłam na miejsce, gdzie akurat czekał już wujek z jakimiś ludźmi, którzy nie marnowili czasu, zaczęli coś tam mierzyć i ogradzać puste miejsce dookoła padoku. Trzeba przyznać - uwijali się z tym bardzo szybko. Stanęłam sobie z drugiej strony płotu. Odwracam się w drugą stronę i co widzę? Poprzedniego właściciela Karata. Powiedziano mi w tajemnicy, że często przyjeżdża i pyta się o karosza. Chyba miał nadzieję, że zastanie mnie, ale z koniem.
Prace przy płocie powoli dobiegały końca. Padok był teraz tak na oko 2 razy większy niż był, był ogromny...
Poszłam do standiny po Karata. Wzięłam jednka najpierw drągi i lonżę, a ponieważ poprzedni właściciel karosza chciał obejrzeć nasz trening przpilnował naszych rzeczy. Wróciłam po konia. Puściłam go na koło na lonzy. Najpierw stęp, później kłus. Karat poruszął się na ogromnym kole, o wiele większym niż zazwyczaj się rozgrzewa. Na koniec stęp i ponownie kłus. Spróbowałam popędzić go do galopu. Zagalopował i nie szalał! Ładnie, grzecznie galopwał nie wyrywał się, a chód był spokojny, jednak energiczny. Natychmiastowo zwolniłam i podeszłam do konia głaszcząc i dając smakołyk. Ustawiłam kilka drągów w różnych miejscach na padoku, jednak blisko siebie. Były one jednak nie zwrócone w jednym kierunku, a w różnych, tak, aby można było pochodzić sobie pomiędzy nimi slalomem. Wzięłam Karata na lonżę i poprowadziłam stępem pomiędzy drągami. Ogier był chętny do pracy, słuchał poleceń i ładnie szedł obok mnie. Ćwiczenie zostało wykonane kilkakrotnie zmieniając trasę. Następnie zbliżyłam wszystkie drągi aby było mniej miejsca pomiędzy nimi. Koń radził sobie świetnie, nie bał się, a pewnie kroczył na przód. Po ćwiczeniu nagrodziłam Karata i zaczęłam ustawiać 2 drągi mniej więcej na środku padoku. Koń spokojnie móg je pokonać nieco szybszym kłusem. Puściłam Karata na lonżę, aby drągi znajdowały się na drosze karosza. Popędziłam go do szybkiego kłusa. Ogier przed drągami odmówił posłuszeństwa. Spróbowałam ponownie, jednak tym razem przebiegłam razem z nim. Udało się, jednak był spięty i niepewny, lekko się zawałach, jednak przeszedł. Ponownie spróbowałam z lonżą. Udało się, Karat pokonał drągi. Przestawiłam drągi na bok i puściłam go luzem, aby trochę pobiegał. Dzisiaj chciałam dać mu trochę odpoczynku, nie trenować tak...intensywnie. Po ok. 2 i pół godzinie poszłam zanieść drągi zostawiając Karata pod opieką poprzedniego właściciela. Koń chętnie do niego potrzedł. Dał się pogłaskać, otrzymał smakołyk. Wyraz twarzy tego człowieka był...smutny. Jakby żałował tego, że sprzedał konia. Ale co ja miałam zrobić? Sprzedać Karata? Jak już zdążyłam się do niego przywiązać? A jak Karat zniósł by to, te ciągłe zmiany. Zaniosłam drągi. Wróciłm po Karata i w stadninie wypuściłam go na pastwisko. Zaczęłam myśleć dużo o tej sytuacji. Było to trochę niezręczne i niezbyt dobrze czułam się zabierając Karata z padoku. Ale nie sądze, aby ten człowiek odważył się spytać mnie wprost, czy go odsprzedam, z resztą co ja bym odpowiedziała? Że nie? Głupia sprawa...Poszłam sobie na spacer cały czas o tym myśląc. Wieczorem jak zawsze zaprowadziłam Karata do boksu, nagordziłam i pogłskałam. No i poszłam na kolację.
Post został pochwalony 0 razy
|
|