Cochise
Dołączył: 23 Wrz 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:38, 02 Paź 2011 Temat postu: Lonża [by Merisa] |
|
|
Tego dnia było jeszcze bardziej pochmurnie niż poprzedniego. Rano padał deszcz. Przenocowałam u Skrzydlatej, dlatego nie musiałam się wlec autem. Tak więc wstałam, wyszłam do stajni nakarmić Karata. Nakarmiłam go, dolałam wody i wypuściłam na pastwisko, gdyż jeszcze było wcześnie. Umówiłam się ze Skrzydlatą na lonżowanie Karata, aby nauczyć go galopu na lonży, żeby nie wyrywał przed siebie, a spokojnie galopował. Przez ten czas pomogłam wyczyścić i wyprowadzić inne konie ze stajni na pastwiska. Karat od razu jak trafił na pastwisko pokłusował na inną stronę pastwiska gdzie znajdowała się lepsza trawa. Tak gdzieś o 10.00 zabrałam mojego karoszka z pastwiska, wyczyściłam go i wraz z właścicielką stadniny udałyśmy się na halę. Tam doczepiłam Karatowi lonżę i puściłam na koło stępem na rozgrzewkę. Koń chętnie szedł i przyspieszał. Popędziłam ogiera do kłusa. Kłusował energicznie, miał ochotę zagalopować, jednak nie pozwoliłam mu. Przeszedł na sygnał do stępa. Poprosiłam Skrzydlatą, by przytrzymała lonżę, ja zaś złapałam lonże zaraz przy koniu, aby przy galopie nie wystrzelił. Przeszlismy do kłusa, szybkiego, jednak w miarę spokojnego, by powoli przejść do galopu. Ogier przeszedł do galopu, jednak zaczął się wyrywać. Zwolniłam do stępa. Potem jeszcze raz tym razem przytrzymałam ogierka, jednak efek taki sam. Poprosiłam Skrzydlatą, aby to Ona dyktowała tępo, a ja byłam tylko pomocnikiem. Karosz z początku jakby nie wiedział o co chodzi, nagle musiał słuchać innej osoby, jednak po chwili skojarzył i ładnie szedł stępem, puźniej kłus i galop. Przytrzymałam po raz kolejny konia, jednak nie zwalniałam, biegłam obok niego, aby galopował, ale równo i spokojnie. Udało się, zatrzymaliśmy się, pogłaskałam go i dałam wcześniej przygotowany smakołyk. Teraz zamieniłyśmy się z właścicielką i ja lonżowałam, a Ona była "pomocnikiem". Ogier zaciekawił się nową osobą. Wyciagnął głową, chcąc być pogłaskanym. Po chwili zapoznania ruszył stępem. Potem chętnie ruszył kłusem, a następnie galop. Wyszedł, już chciał się wyrwać, jednak Skrzydlata przytrzymała karosza i nie dała mu pogalopować gdzie chce. Otrzymał smakołyk, razem ze Skrzydaltą wyszłyśmy z hali, zrobiło się nawet ładnie i słonecznie. Skrzydlata wzięła swoją klacz i razem poszłyśmy do lasku na spacer. Pokazała mi okolicę i opowiedziała trochę o stadninie. Gdy wróciłyśmy do stadniny wyczyściłam Karata i puściłam go na pastwisko. Po kilku godzinach postanowiłam razem z karoszem pójść do lasu, gdzieś tam jest jakiś ogrodzony teren należący do gospodarstwa mojego wujka, który specjalnie dla nas ogrodził kawałek swojego, niepotrzebnego już terenu. Możemy tam trenować ile chcemy i jak długo chcemy. Nie widziałam jeszcze owego terenu, więc jak dotarłam na miejsce zdziwiłam się, iż jest ono takie duże. Puściłam Karata na koło w stępie i co jedno koło zmieniałam kierunek, aby poćwiczyć nad równowagą, a dodatkowo urozmaicić lonże, by nie było to takie nudne dla konia, jak również nie kojarzyć lonży z czymś nudnym i złym co się ciągle powtarza. Roczniak radził sobie całkiem nieźle, chociaż gubił krok, Po 4 próbach popędziłam konia do kłusa i w kłusie zmienialiśmy kierunek. W kłusie jeszcze bardziej gubił krok, jednak jeśli popracujemy nad tym na pewno kiedyś się uda. Na koniec pochodziłam jeszcze chwilką z koniem stępem. Potem odpięłam lonżę i wypuściłam ogiera, aby mógł się wybiegać. Popaść się raczej nie mógł, gdyż trawa była skoszona, ale koń wystawił szyję i udało mu się dosięgnąć soczystej trawy. Wróciliśmy wieczorem. Nakarmiłam jeszcze konia, napoiłam, pogłaskałam i zaprowadziłam do boksu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|