Cochise
Dołączył: 23 Wrz 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:51, 02 Paź 2011 Temat postu: Join-up |
|
|
Po odwiedzinach u Karata, za nic nie potrafiłam o nim zapomnieć. Ba, nie potrafiłam nawet przestać o nim myśleć. Z samego rana, jakoś godzinę po świcie, zabrałam samochód i ruszyłam do SC. Planowałam spędzić większą część dnia z Karatem, potem jeszcze potrenować z Melodią. Zostawiłam auto na parkingu i ruszyłam do kochanego karosza. Stał smętny w boksie, tak jak wcześniej. Podeszłam do niego i obdarowałam go smakołykami. Przytuliłam się do jego lukrecjowej szyi. Napawałam się długo tą chwilą. Wtuliłam się w jego piękną grzywę i nie potrafiłam się od niej odkleić. Stałam tak dobre półgodziny, wdychając jego zapach. Pierwszy raz poczułam coś takiego do konia, od czasu poznania Melodii. Wreszcie odsunęłam się od ogiera, dałam mu jabłko i ruszyłam do siodlarni po zestaw toaletowy, ogłowie i pas do lonży. Kiedy miałam wszystko, wróciłam do mego czarnego księcia. Pogłaskałam go po nosie i wzięłam uwiąz. Weszłam do jego boksu, przytuliłam się jeszcze raz, podpięłam karabińczyk i wyprowadziłam karusia z boksu. Przywiązałam go szybko i zajęłam się masażem. Długo masowałam go terapią T-Touch, bo nie chciał się rozluźnić. Był jakiś dziwnie spięty. Po godzinie zrelaksował się i rozluźnił. Można zacząć czyszczenie. Poszło łatwo i szybko. Nie miał nic przeciwko każdej z wykonywanych przeze mnie czynności. Tylko przy tych kopyciakach nieco wariował, ale szybko mu przeszło. Gdy uporaliśmy się już z czyszczeniem, czas na rząd. Dałam mu marchewkę, w nagrodę za to, że był grzeczniusi i po jakimś czasie wreszcie odpuścił kopyta. Zabrałam się za ogłowie. Chętnie wziął wędzidło, więc meega szybko poszło. Jeszcze tylko pas do lonżowania. Tu już ciut gorzej. Czując coś cięższego od derki na swoim grzbiecie, skulił uszy. Zdenerwował się trochę. Próbował stawać dęba, kopać i gryźć. Sporo zajęło mi uspokojenie go. Ale Karat kocha smakołyki i zrobi dla nich absolutnie wszyściuteńko. Pożarł już chyba z tonę marchewek i był happy. Chwyciłam wodze i wyprowadziłam go na dwór. Spacerkiem udaliśmy się do round pena. Ogier wszedł do środka dumnym krokiem i zaczął się szarpać. Niedaleko przechodziła Dama i chciał się popisać. Wyszarpnął mi się, zaczął stawać dęba, strzelać baranki i bardzo głośno rżeć. Kiedy klacz zniknęła z zasięgu wzroku, kary uspokoił się. Podeszłam do niego i przypięłam lonżę. Odsunęłam się. Lukrecjowa sierść ruszył powolnym stępem. Szedł sobie równym tempem przez kilka minut aż postanowiłam go trochę ruszyć. Cmoknęłam, dotknęłam go bacikiem i ruszył kłusem. Pozwoliłam mu na razie samemu dobierać sobie prędkość. Po kilku okrążeniach skierował wewnętrzne ucho w moją stronę, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nic nie powiedziałam i w milczeniu oczekiwałam na resztę sygnałów. Długo czekać nie musiałam, wkrótce schylił głowę, a potem zaczął coś jakby przeżuwać. Zatrzymałam go i odwróciłam się do niego plecami. Słyszałam kroki i po chwili poczułam na karku jego oddech. Odwróciłam się i pogłaskałam go.
- Kochany Karatek. - powiedziałam i dałam mu marchewkę. Chętnie ją zjadł. Wróciliśmy do lonży. Kilka minut stępa i znów kłusujemy. Ładnie szedł dosyć. Cmokaniem go trochę pogoniłam. I wtedy zadzwonił telefon. To Destiny. Coś się działo w stajni. Chcąc nie chcąc musiałam wracać. Zwolniłam Karata i postępował trochę. Poczekałam aż wyschnie i odstawiłam go do stajni. Wyczyściłam całego oraz jego rząd. Pożegnałam się, dałam smakołyk i ruszyłam do WSR Storm.
Post został pochwalony 0 razy
|
|