Cochise
Dołączył: 23 Wrz 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:47, 02 Paź 2011 Temat postu: Trening ujeżdżeniowy [by Merisa] |
|
|
Poszłam po Karata na pastwisko. Ogier szalał na wybiegu, tarzał się i wyrabiał najcudaczniejsze rzeczy. Weszłam na padok z kantarem. Koń zauważywszy mnie podkłusował w moją stronę. Zarżał głośno. Założyłam mu kantar. W drodze do stajni bryknął sobie dwa razy. Przed stajnią przywiązałam go. Pogoda nie była najlepsza. Padał śnieg co chwilę. Właśnie w tej chwili rozpadało się, więc uwiązałam karosza w stajni, aby nie zmarzł. Przyniosłam szczotki i zaczęłam czyścić ogierka. Po czyszczeniu osiodłałam, tym razem w siodło ujeżdżeniowe. Po siodłaniu złapałam za wodze i poszliśmy na półhalę. Na miejscu dopięłam popręg i wyregulowałam strzemiona, po czym wsiadłam. Ruszyłam stępem. Ogier ruszył od pierwszej łydki. Posiadałam palcat, aby Karat mógł się z nim zapoznać, jednak przewidywałam, iż nie będzie on potrzebny. Koń bardzo energicznie kroczył na długiej wodzy. Koń mógł chodzić gdzie chce, chciałam przy tym zobaczyć, gdzie mnie poniesie. Karat chodził po całej półhali, wykonywał różnorodne zakręty, koła i serpentyny. Po stępie, przyspieszył od łydki do kłusa. W dalszym ciągu był na długiej wodzy i chodził gdzie chciał. Następnie galop. Ruszyłam do galopu, ogier dalej miał możliwość chodzenia gdzie mu się spodoba. Koń galopował bardziej po prostej, na ścianach. Zwolniłam do stępa i wjechałam na większe koło. Po chwili odpoczynku w stępie przyłożyłam łydkę, aby karosz zakłusował. Ogier dopiero od drugiej pomocy zaklusował. Użyłam lekko palcata. Koń zrozumiał chyba o co chodzi z tym palcatem i przeszedł do kłusa. Poklepałam go po opatce. Na tym kole chciałam sprawdzić czy łapie równowagę. Koń ładnie szedł, nie wpadał ani łopatkami, ani zadem do środka. Był spokojny, jednak miał małe problemy z tempem i energią, gdyż ciągle albo zwalniał, albo przyspieszał, miał tym wyraźnie trudności. Popracujemy nad tym i zapewne po kilku treningach będzie lepiej. Na kole pomijając tępo świetnie sobie radził, myślałam, że będzie o wiele gorzej. Po kilku kołach przejechałam przez środek i w drugą stronę. Zmieniałam co chwilę tępo, pod koniec już jakoś lepiej było z tym tempem. Zwolniłam do stępa. Poklepałam go po szyi. Po chwili zjechaliśmy z koła i w galopie robiliśmy serpentyny. Tracił często tempo, jednak równowagę miał świetną. Na koniec rozstępowanie. Po rozstępowaniu poklepałam karosza i dałam kawałek marchewki. Poszliśmy przed stajnię, gdzie rozsiodłałam konia i wyczyściłam, po czym zaprowadziłam do boksu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|